piątek, 25 marca 2011

POLDIMANIA16.

Plaża, w towarzystwie znajomych, to coś co lubię. Leżeliśmy na plaży oddalonej kilka kilometów od miasta, lecz często uczęszczanej, popijaliśmy lodowatą coca-colę i jedliśmy niezdrowe jedzenie z pobliskiej hotelowej restauracji. Kąpaliśmy się. Lukas wypływał ze mną na bardzo głęboką wodę, na co reagowałam piskiem. Umiem pływać, ale moje żabkowanie nie jest perfekcyjne. Nikt nie przeszkadzał nam w chilloutowaniu. Po 19. postanowiliśmy wrócić do hotelu, poleniuchować w jaccuzzi czy posiedzieć na tarasie, objadając się świeżymi owocami. Niestety los miał inne plany.. 
Auto Poldiego, jakie mu doprowadzono miało dach, który można było zdjąć. Głupi zrobiliśmy to. Niespodziewanie zza rogu wyjechało auto, czarne, marki nie pamiętam. Z okna owego samochodu wysunął się obiektyw, drogi, widać, że dobry. Mężczyzna, poznać po głosie nie trudno. Komendy - 'teraz uśmiech', 'podirytowanie', czy teksty typu - 'dlaczego nie jesteś z Moniką', 'uważasz, że naturalność wygrywa z dopieszczeniem', poddenerwowały Lukasa.. Potem wszystko działo się zbyt szybko, samochód wjechał w drzewo, czułam jak wylatuję przez szybę samochodu, film urwał się..

czwartek, 17 marca 2011

poldimania15.

Nazajutrz, poszłam do hotelu o 9.00, nie mogłam spać, wstałam o siódmej, ogarnęłam włosy, ubrałam krótkie, dżinsowe szorty i białą koszulkę na ramiączkach, do tego conversy, okulary i wyszłam, zapomniałam zjeść śniadania. Umyłam zęby, ale uwielbiam przesadną świeżość, więc zaszłam do sklepu. Kupiłam Big Milka i paczkę miętowych Orbitek, które pośpiesznie wróciłam do kieszeni spodni. Mogłam podjechać samochodem, ale w taki piękny dzień było to bezsensowne. Weszłam do budynku - nie zapytano mnie do kogo idę, wiedzieli. Zapukałam, cisza. Nacisnęłam klamkę  - drzwi otworzyły się. Usiadłam, po chwili zadzwoniłam do kuchnii, czy gdziekolwiek indziej, na telefonie pisało - JEDZENIE.
- Do apartamentu stały zestaw poproszę.
- Siódemki?
- Oczywiście. A właściwie, jeszcze coś. 
- Jedno śniadanie - coś dietetycznego, ale pożywnego. 
- Rozumie się. Może sałatka z kurczakiem?
- Oczywiście, dziękuję. 
- Za piętnaście minut powinniśmy dostarczyć.
- Nie ma problemu, do widzenia. 
Delikatnym pocałunkiem obudziłam Lukasa, właściwie nie miałam serca tego robić, ale musiał zjeść, czekało nas jezioro, bikini pod spodem mówiło samo za siebie. 
- Dzień dobry Kochanie. 
- Dzień dobry - wyszeptał zaspanym głosem. 
- Zamówiłam Ci śniadanko - obdarzyłam Go najpiękniejszym z uśmiechów, z zestawu - mam nadzieję, że nie piłeś wczoraj, bo pojedziemy nad jezioro, jest niesamowicie ciepło. 
- Nie piłem, dziękuję za śniadanko, mam nadzieję, że mój zestaw? (Jajko sadzone + bekon + grzanki cebulowe).
- Dokładnie, dla siebie wzięłam sałatkę, oczywiście zapłacę. 
- Nie! Ja płacę. Jutro jedziemy na zakupy, najbliższe miasto z galerią handlową to.. ? 
Na samą myśl zakupów uśmiechnęłam się, nie jestem materialistką, ale kocham to!
- Olsztyn, Olsztyn. Wezmę ze sobą pieniądze i też coś kupię. 
- Nie waż się! Ja stawiam - uśmiechnął się - Ty masz swoje wydatki, zostaw rodzicom tą kasę, jesteś pod moją opieką, a ja jestem mężczyzną, sprezentuję Ci co tylko zamarzysz.. 
- Przestań - moją twarz oblał rumieniec - naprawdę chcesz się pobrać? - zapytałam pełna niepokoju. 
- Chcę, mam nadzieję, że uda się nam to we wrześniu. 
- Mam szkołę, maturę. 
- Nieważne, damy radę! Uwierz w to.
Wesele w liceum, pierwszy raz słyszałam o czymś takim. 
Niestety życie bywa przewrotne, szykuje różne przeciwności losu, czasami udany dzień, kończy się katastrofą, wszystko wyjaśni się w następnej części..

czwartek, 10 marca 2011

poldimania14.

Wróciliśmy do szarej, polskiej rzeczywistości. Powitały nas chmury, deszcz, co rzadkie w lipcu. Gdy wsiedliśmy do samochodu, prowadzonego przez Martynę, rozdzwoniły się telefony, zarówno do Lukasa jak i do mnie. Zadzwoniła również Ona - Monika, opowiadała o tym, jak Mały tęskni. Obiecał, że przyjedzie, dodał, iż nie sam. Wściekła się, krzyczała, nie wątpię w to, że waliła nogami i przygryzała wargi. 
-Więc traktujesz zupełnie serio związek z tą małolatą?
- Ona ma imię, Julia. Wszystko co jest między mną, a Julką traktuję zupełnie serio, wiek nie gra roli, jesteś starsza, a zachowujesz się jak dziecko. Bierzemy ślub. 
- Mówisz mi to przez telefon, jak śmiesz?!
Monika, czy jak nazywam ją w myślach Plastik Lala była zbulwersowana. 
- Ze mną nie chciałeś wziąć ślubu, tyle nalegałam, prosiłam, a z Nią po dwóch czy trzech miesiącach znajomości planujesz. 
- Przekonałem się, że jesteś materialistką. Byłem z Tobą, dla dziecka, ale Louis jest mały, z czasem zrozumie kim jest jego matka.
Przysłuchiwałam się temu w milczeniu, zorientowałam się, że Ona zdradzała Lukasa, wywnioskowałam to z tonu jego wypowiedzi, żalu w głosie. Starał się, to pewne.
- Kończę - zaświergotała - zadzwonię potem, pa. Aaa i pozdrów 'Juleczkę'. 
- Pa, daj buziaka Małemu ode mnie, powiedz, że tęsknię.
Martynka milczała, spojrzała na mnie zmartwiona. Lukas skończył rozmowę i wyłączył telefon. 
- Przepraszam Was dziewczyny - obdarował nas miłym uśmiechem - Księżniczka znowu dzwoniła, pewnie brakuje jej kasy. Niech się pieprzy, więcej nie dostanie. Za te dwanaście tysięcy może utrzymać siebie i dziecko, nie musi co miesiąc kupować nowych ciuchów. Nie, nie jestem skąpcem, daję jej za dużo, sąd nawet by tyle nie przyznał, jest młoda, może iść do pracy - kolejny raz uśmiechnął się - Martynka zapodaj coś wesołego, Julek co chcemy posłuchać? 
- Gruuubsona! :D
Pierwsze nuty kawałka - Dzień Dobry, uśmiechnęłam się. 
- Dziękujemy! 
Martynka zaczęła opowiadać nowe ploteczki biskupieckie i tak przyjemnie minęła nam cała droga. Po drodze zatrzymaliśmy się w przypadkowym McDonaldzie, więc ciągle coś jadłam, z czego nabijał się Lukas.
Lukas nocował w hotelu, ja w domu, nazajutrz..

poniedziałek, 7 marca 2011

poldimania13.

''Mam wiarę, że wszystko mogę zmienić 
I sprawię, że połączy to, co nas dzieli

To, czego chcemy łatwiej osiągnąć wspólnie, 
Ale musisz jeszcze raz zaufać, wiem że to trudne!
Mamy to, czego innym brakuje
(miłość, pokój, wzajemny szacunek!) 
Nadmiar emocji by wszystko uprościć bo, 
Moje serce jest pełne miłości
Kiedy stwierdzisz, że nie warto próbować, że 
Zbitych fragmentów lustra nie umiesz dopasować, 
Przyjdzie pora, powiem "chodź tu" 
Spojrzę Ci w oczy i zaczniemy od początku

Nieważne jak jest źle, ja nie nie odejdę stąd (nie nie odejdę stąd), 
Wezmę Cię za rękę i razem naprawimy to. ''




Wylądowaliśmy w tym samym pokoju. Potem zadziała się magia. Poraz kolejny przekonał mnie do siebie, a ja zaakceptowałam Go. Miłość wymaga poświęceń, nawet rozłąka czasami robi dobrze na związek. W tym przypadku tak było. Dni z Łukaszem mijały za szybko. W końcu nadszedł dzień wylotu do Hiszpanii, spełnienia jednego z moich marzeń. Barcelona,  upalne lato, cóż więcej możemy sobie wymarzyć.
Zatrzymaliśmy się w Hotelu SPA, było cudownie. Masaże, wszelakie kąpiele, codzienne jacuzzi. Czułam się niekonfortowo z tym, że Lukas płaci za wszystkie wygody, ale nie byłoby mnie stać na to. Byłam uczennicą liceum, nie otrzymywałam wypłaty, tylko kieszonkowe, a moi rodzice zarabiają przeciętnie.
Po tygodniu pobytu nadszedł dzień, na który czekałam. Nie wiem jakim cudem Lukas ściągnął tam Piquesia, Waldesa i Villę. Przecież Oni także mieli wakacje! Oprowadzili mnie po całym stadionie Barcelony, nawet po vipowskich pomieszczeniach, dali swoje koszulki meczowe z autografami + bonus! koszulka Messiego i piłkę z podpisami całej drużyny. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć, które figurowały na facebooku, budząc zazdrość we wszyskich znajomych mi ludziach. Ci bardziej zawistni plotkowali, iż sypiam z piłkarzami. Właściwie to dziewczyny, idiotki.

Ostatnie cztery dni naszego pobytu spędziliśmy z Madrycie, oczywiście obejrzałam stadion Realu, którego nie znoszę. Pokazywał nam go kolega z reprezentacji Lukasa, Mesut Ozil, w towarzystwie RAMOSA! Oczywiście ukrywałam fakt, iż nie lubię Realu i dostałam kilka koszulek i piłkę, kolejną do kolekcji. 
Zrobiliśmy olbrzymie zakupy, obkupił mnie w najlepszych markach, nie uznawał sprzeciwu. Rachunki chował. 
W samolocie zapytałam gdzie zabierze mnie następnym razem, wymienił kilka państw. 
''- Podstawowo Niemcy - powiedział. Potem Anglia - Londyn, tak, tak Arsenal, lecz wcześniej wschód Ukraina, Rosja, Kazachstan, Uzbekistan. Nie pytaj jak to załatwiłem. Musiałem się nalatać. To będzie nasza podróż poślubna. Zobaczysz Kijów, Sankt Petersburg, Moskwę, Soczi, Ałma-Atę i Taszkent. A potem pojedziemy na mecz Lecha i dostaniesz to czego pragniesz najbardziej.''
Zamilkł. Po chwili przypomniał sobie! 
- Zapomniałem, masz koszulkę Sławka Peszki u mnie w torbie, dostaniesz ją jak dolecimy!
Rzuciłam się mu na szyję, spełnił moje najskrytsze marzenie. 
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! 
Samolot lądował na Okęciu, powoli.. Nie było komplikacji. 2,5 tygodniowy urlop uznałam za zakończony.







poldimania12.

''Kocham, tęsknię, płaczę, kiedy Cię zobaczę...

Uśmiechnięty Twój każdy dzień na nowo trzeba 
bez Ciebie cicho, w mym świecie szaro nie chcę już, proszę wróć
Chwile te najgorsze kiedy Ciebie nie ma, to jest bez znaczenia...
Bardzo chcę z Tobą być dzielić wszystkie wspólne chwile...
Zamknij oczy, pomyśl chwilę!''



Milczał. Dzień, dwa, trzy, tydzień, miesiąc. Nie dawał znaku życia. Było ciężko. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Próbowałam zapomnieć, ze względu na rodziców, przyjaciół, ale nie mogłam. To chore. Każdego dnia budziłam się z przeświadczeniem, iż będzie gorzej. 
Piątek, za tydzień miały zacząć się wakacje. Siedziałam na matematyce przy oknie, wpatrzona w dziedziniec szkolny. Zobaczyłam znajomą sylwetkę, styl chodzenia. Osoba ta, a właściwie mężczyzna wszedł do szkoły z olbrzymim bukietem czerwonych róż. 
- To niemożliwe - powiedziałam szeptem do siebie - przecież On zapomniał, nie kocha mnie. 
Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi klasy. 
- Proszę! 
- Dzień dobry, mogę poprosić Julię Kwiatkowską? 
To On, to On. Moje myśli piszczały, motylki zawirowały w brzuchu. 
- A w jakiej sprawie?
No tak, musiała o wszystko dopytać. 
- Muszę z Nią pilnie porozmawiać. 
- Dobrze, dobrze. Niech idzie. I tak całą lekcję siedzi w głową w chmurach. Julka, spakuj się, za 7 minut dzwonek, nie wracaj już i nie rób hałasu. 
- Dobrze, dziękuję - uśmiechnęłam się do Niej serdecznie. 
Wyszliśmy, milczałam, podał mi kwiaty. 
- Wybacz mi - klęknął. 
- Nie odzywasz się do mnie tyle czasu? Co ja mam sobie pomyśleć?
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał, z drżeniem w głosie. Otworzył małe, czerwone pudełeczko, w kształcie serduszka z pierścionkiem w środku. Białe złoto, szafirowe oczko, w koło małe diamenty, z pewnością prawdziwe. 
- Nie mogę tego przyjąć. Masz Monikę, dziecko. 
- Związek skończony, alimenty przyznane polubownie. 
- Naprawdę?
- Tak. Całe wakacje są nasze, nabawiłem się kontuzji kostki. Jedziemy do Hiszpanii. 
- JEDZIEMY DO HISZPANII? 
- Tak. A we wrześniu ślub. 
- Przepraszam bardzo, co?
- Ślub Julciu. 
- Nie zgodziłam się przecież. 
- Wiem co chcesz powiedzieć.. 
Wstał, nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Delikatnie głaskał moje włosy i policzek.. A potem wziął mnie na ręce i wyniósł ze szkoły, pojechaliśmy jego kabrioletem wprost do hotelu.






czwartek, 3 marca 2011

poldimania11.

Rano było jakoś zupełnie inaczej, nie obudził mnie telefon, nie usłyszałam 'dzień dobry Kochanie', oraz 'niedługo będę'. Był tam - daleko, w Niemczech. Ja tutaj. Pośpiesznie ubrałam się w przypadkowe ubrania. Poczułam łzy, mimowolnie spływające po mych policzkach. Tęskniłam, było ciężko, cholernie trudno. Mimo słońca, które świeciło, wielobarwnej wiosny, szłam powoli, włócząc nogami. Nie uśmiechałam się do ludzi, a patrzałki schowane pod ciemnymi muchami najzwyczajniej w świecie łzawiły. Sześć lekcji minęło w niesamowicie szybkim tępie, dopiero na siódmej otrzymałam esemesa - 'Jestem po treningu i spotkaniu z Moniką. Prosiłabyśmy wrócili.. Nie wiem jak postąpić. Wybacz. Daj mi czas. Kocham Cię, ale dla Małego zrobię wszystko.' Wybiegłam z klasy. Wiedziałam, że Pani od historii, nie będzie miała mi tego za złe. Lubiła mnie, od zawsze. Usiadłam bezradna pod ścianą. Po piętnastu minutach wróciłam do klasy, zawołałam nauczycielkę na stronę. Zrozumiała, nawet wstawiła mi obecność. Nikt nie protestował, zrozumieli. Wieczorem włączyłam Skype, właściwie odruchowo. Gdy dostrzegłam ten zbawczy napis, na ekranie monitora - wymiękłam. 'Goldi dzwoni' - nie odebrałam. Wiadomość prywatna - 'Julka, odbierz. Nie zachowuj się jak dziecko..' Odpisałam mu cytatem, z ukochanej piosenki - 'Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół, nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół' i dodałam 'I dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękło by Ci serce.' Dzwonił nadal. W końcu nie wytrzymałam, pokusa była zbyt wielka. Odebrałam.. 
- Julka ja naprawdę... 
- Nic nie mów, powiedz, że nie chcesz, po prostu. 
- Chcę, ale zobacz, zobacz go.. 
Zawołał synka po imieniu, przybiegł. Śliczny Szkrab, cały Lukas.
- To właśnie Louis,  a to ciocia Julia, wyśli buziaczka Słoneczko.
Mały chłopiec, zminiaturyzowany Poldi, wysłał całusa do kamerki.. 
- Rozumiesz już? - zapytał.
- Rozumiem.  Przepraszam, nie będę już przeszkadzać.  Papa - pomachałam do Louisa, odmachał.
- Papa Ciociu - zaświergotał swym wdzięcznym dziecięcym głosikiem.
- Nie rób tego..  - wykrzyknął Lukas.
Rozłączyłam się i wyłączyłam komputer. Wiadomości przychodziły jedna za drugą, nie czytałam.. Nie byłam w stanie. Spazmatyczny płacz, wstrząsy.. W końcu zasnęłam.

środa, 2 marca 2011

poldimania10

Osiemnastka - wszyscy przyjaciele i znajomi zaakceptowali go, potraktowali jak swojego. Wyszliśmy przez dwa wieczory, wspólnie z ekipą. Ostatni postanowiliśmy spędzić sam na sam.. Tylko my, jacuzzi, szampan i truskawki. Rozmawialiśmy, całowaliśmy się. Tego dnia odpuściłam szkołę, następnego również. Odwoziłam go na lotnisko, samolot leciał do Berlina. Okęcie - 13.30, Martyna - zmienny kierowca, w samochodzie, ja tutaj, samotna. 'Za piętnaście minut pasażerowie samolotu do Berlina proszeni przed bramki!' Cholerne zdanie - pomyślałam. 
Spojrzał prosto w moje piwne tęczówki. Złapał mą dłoń, czułam drżenie, które przeszywało całe ciało Lukasa, łzy delikatnie płynęły po jego policzkach. Starałam się być silna, lecz targały mną różne, skrajne emocje. Nie wytrzymałam, wybuchłam spazmatycznym płaczem, wtuliłam się w pierś mojego wybranka. Wtedy.. Usłyszałam flesze! Paparazzi. W nieodpowiednim momencie.. Podbiegliśmy do ochrony, nie było za dużo czasu, zostało pięć minut, pięć minut względnego spokoju, a potem.. 
- Nawet śmierć nas nie rozłączy Kochanie - wyszeptał. 
Uśmiechnęłam się lekko, wpiłam się w wargi, których smak uwielbiałam.. 
- Paliłaś! - wykrzyknął.
- Już nie będę. 
- Nie wolno! 
Wróciliśmy do ukochanej czynności. Jeszcze chwilka, ostatni pocałunek - musiał iść. 
- Do widzenia Księżniczko, codziennie o dwudziestej na Skype. 
- Do widzenia Słońce, Kocham Cię.. 
- A ja Ciebie. 
Machał mi do momentu, kiedy przeszedł przez barierki. Zniknął zza rogiem. Rozpłakałam się. Wtedy poczułam jej dłoń, na ramieniu.. 
- Przestań Słonko, wróci. To tylko dwa tygodnie. Dasz radę.
Zaprowadziła mnie do samochodu, wybrałyśmy się na olbrzymie zakupy i do McDonaldu, a potem do Biskupca.
W domu, po 22, siedziałam na Skypie z Łukaszkiem. Kamerka i brat śliniący się, by go pozdrowić - bezcenne. Tęskniłam, cholernie. 
- Jutro widzę się z Moniką i Małym - ostrzegł. 
- Proszę, nie wracaj do niej, nie łam mi serca. 
- Nie zrobię tego. Zabieram Małego na noc do mnie, jutro poznasz go na Skypie. Chcesz zostać ciocią Julią? 
- Oczywiście! 
Rozmowa ciągnęła się w najlepsze, po dwudziestej czwartej musiałam skończyć. Pożegnanie trwało do pierwszej, potem ułożyłam się w łóżeczku. Odczytałam esemesa, z niemieckiego numeru na dobranoc i zasnęłam.
A rano..

wtorek, 1 marca 2011

poldimania9.

Ubrałam się. Starałam zachowywać się tak jak gdyby nic się nie stało. Niestety! Wyczuł, że dzieje się coś złego.
- Usłyszałaś strzępki rozmowy, a jednak! Nie wolno podsłuchiwać, Słońce.. Wiem, wiem, że to przypadek..
- Więc o co do cholery chodzi? 
- Chciałem Ci się zaręczyć, rozmawiałem o tym z kolegą. 
- Znamy się dopiero cztery dni!
- Wiedziałem, że będzie taka reakcja, dlatego stwierdziłem, że zaczekam, aż będziesz pewna uczuć. Bycie z kimś takim nie jest najłatwiejsze.. 
- Wiem, paparazzi i te sprawy. 
- Mamy jeszcze jeden problem Słońce? 
- Jaki?
- Za pięć dni mam zgrupowanie, wyjeżdżamy do Turcji na dwa tygodnie, będziesz musiała sobie jakoś poradzić. Niestety, nie mogę Cię wziąć. Wszyscy są za tym byś jechała, ale mamy pewną zasadę - zero kobiet, koncentracja na treningach. Ty w tym czasie poprawisz oceny, a potem mamy dla siebie całe wakacje. Z tym też wiążą się pewne plany. Wiem, że lubisz FC Barcelonę, więc pojedziemy na dwa tygodnie do Hiszpanii, poznasz swojego ukochanego Davida Villę! Załatwiłem przez kolegów te spotkanie, także się ciesz. 
Uśmiechnęłam się, jednakże serce krwawiło. Mieliśmy być ze sobą dwa tygodnie, a nie trzy dni. Zauważył, iż martwię się. 
- Nie denerwuj się. Nie zdradzę Cię. Nie będzie na to czasu. 
- Mam jedno pytanie.. Czy mogę? - byłam pełna niepewności.
- Oczywiście. 
- Na pewno nie wrócisz do Moniki? A co z Louisem?
- To kolejna kwestia, są pewne komplikacje. Nie chce dać mi rozwodu. Upiera się, iż pierwszy ją zdradziłem. Chyba posłużę się fotkami od detektywa. Mam dość. O Małego pytałem, nie chce go nam powierzyć, gdy dowiedziała się z prasy ile masz lat, przeraziła się. Twierdzi, iż chcemy go uprowadzić.
- Naprawdę? Idiotka. 
- Idiotka to mało powiedziane. Myślałem, że Niemki są takie, dlatego związałem się z rodowitą Polką, a jednak nie..
- Nie martw się! Spędźmy te trzy dni na pełnym luzie, zabieram się na imprezę! Osiemnastka mojej koleżanki.
- Będę czuł się jak staruch, ale uwielbiam takie imprezy! Lecimy! 
Uśmiechnął się promiennie i pobiegł jak strzała, w poszukiwaniu swojej niebieskiej koszulki..

poniedziałek, 28 lutego 2011

poldimania8.

- Cześć Łukaszku? Czemu nie jesteś w domu? - zaświergotała, słodziutkim głosikiem.
- Zdradziłaś mnie, przypominam.
- Przecież przepraszałam, myślałam, że będzie dobrze. 
- Nie, nie będzie dobrze, odpuść sobie. Niedługo przyjdą papiery rozwodowe, poznałem kogoś, to nic poważnego jak na razie, ale to nie informacja, byś walczyła. Wiedz, że kocham tą dziewczynę. 
- A nasz synek? A Louis? - udawała przestraszoną. 
- Dobrze wiem, że chodzi Ci o pieniądze, będę płacić.
- Nie chodzi o pieniądze, a o niego. On tęskni. 
- Przyjadę za dwa tygodnie, a za pięć tygodni pozna nową ciocię.
- Nie pozwolę na to!
- Pozwolisz, inaczej te zdjęcia przenikną do tabloidów, sprawę rozwodową przegrasz, a tak załatwię to łagodnie. Pamiętaj, że mogą zabrać Ci opiekę nad Nim, gdy opowiem wszystko.
Zamilkła, zaskoczona. 
- Kończę tą pierdoloną rozmowę - pierwszy raz usłyszałam przekleństwo wydobywające się z ust mego adoratora - Nie dzwoń, jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, kontaktuj się z Thomasem, moim menagerem, znasz go. Pa.
Rozłączył się.. 
- Na czym skończyliśmy Księżniczko? - zapytał.
- Chyba rozbieraliśmy się - zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. 
- Może nie chcesz? Nie nalegam. 
- Chcę, przecież sama zaczęłam tą zabawę. O takim pierwszym razie marzę już dwa lata, gdy mogę to zrobić, nie zamierzam się wycofywać. 
- Będę delikatny, gdy tylko zaboli, powiedz. Kocham Cię, Słoneczko. 
Pocałował mnie przelotnie, a potem delikatnie obrócił na brzuszek, rozpiął stanik.. 
- Proszę nie patrz na mój brzuch - poprosiłam. 
- Jest piękny, nie wstydź się..
Za chwilkę zmienił taktykę, delikatnymi pocałunkami z dodatkiem języka, obdarowywał całe, niedoskonałe ciało, jakie niestety mam. Traktował mnie jak pieprzoną królewnę, a potem stało się.. Było idealnie. Właściwie nigdy nie czułam takiej ekstazy, chciałabym robić to częściej, w większych ilościach. Miałam ochotę na długą rozmowę, pełną rozważań, a najlepiej na jedzenie.. Niestety zasnęłam. Obudziłam się następnego ranka, obok leżała sterta ubrań, a na stoliku stało śniadanie, usłyszałam nucenie dobiegające z łazienki.. 
- Lukasku, która godzina? – zapytałam. 
- Dziesiąta. 
- A szkoła? 
- Twoja mama wszystko wie, powiedziałem jej, że źle się czułaś Królewno. 
- Dzięki jesteś niesamowity.. 
Zjadłam i weszłam pod prysznic, gdy wychodziłam, usłyszałam strzępki rozmowy dobiegającej z pokoju, mój kochany mówił podniosłym tonem o MNIE! 
- Nie zrobię tego, jeszcze za wcześnie, mogę ją tym zranić – był przestraszony. 
Zdenerwowałam się lecz wolałam nie pytać, odczuwałam, iż będzie to koniec tej bajki…

poldimania7.

- Dobrze wiesz, że mam dziecko i jest Monika. Rozstaliśmy się w niemiłych okolicznościach, zdradzała mnie. Mój synek Louis jest jeszcze malutki, dwulatek. Chciałbym byś go poznała, jesteś wyjątkowa. Chciałbym być z Tobą do końca życia. Wiem, że za wcześnie na takie deklaracje, znamy się kilka dni, masz dopiero osiemnaście lat.. Nie bój się mnie, nie zrobię Ci krzywdy. Jeśli będziesz chciała ode mnie czegokolwiek powiedz, zrobię wszystko. Mów o wszystkich obawach, wątpliwościach, a rozwieje je. Jesteś dla mnie najważniejsza, kocham Cię, kocham od pierwszego wejrzenia.
Stałam jak słup soli, łzy mimowolnie spływały po moich policzkach, przytulił mnie, cholernie mocno, topiłam się w ramionach mojego ukochanego, stać było mnie na kilka słów, tak wiele znaczących wyrazów.
- Kocham Cię Skarbie, nie boję się.

W niesamowicie szybki sposób znaleźliśmy się na olbrzymim łóżku w hotelowym apartamencie, położyłam się na nim, całowaliśmy się namiętnie, ale i delikatnie. Jego dłonie krążyły po moich plecach, delikatnie przesunęły się na pośladki.. Spojrzał na mnie znacząco, kiwnęłam głową. Położył mnie obok siebie, dotykał mego brzuszka, nie wchodził jednak na terytorium biustu, ani na dolne rewiry. Był grzeczny, przeszkadzało mi to. Pierwszy raz z kimś takim jak on, był kuszącą propozycją. Dotykałam klatki piersiowej najprzystojniejszego mężczyzny na świecie, dłoń schodziła niżej, już prawie była w wiadomym miejscu, gdy usłyszeliśmy pukanie.. 

- Obiad - mruknął. 
- Spaghetti zaczeka? - zapytałam.
- Nie! Zimne będzie niedobre, a ja jestem głodny.
- Proszę.. 

Ustąpił. Kontynuowałam, a On odważnie zrobił to samo. Zdjęliśmy podwinięte koszulki i rozpięliśmy guziki i rozporki od jeansów, gdy usłyszeliśmy dźwięk piosenki Pezeta - Noc i Dzień. 

- To moja - odparł zdenerwowany. 
Na ekranie pojawiło się znajome, ale i znaczące imię - Monika. Zanim odebrał szepnął - Posłuchaj. Odebrał i włączył głośnik.

poldimania6.

Czułam wzrok wielu osób, delikatnie otworzyłam powieki, tłum wpatrywał się nas nieustannie. Przestaliśmy. Salwy braw rozległy się po korytarzu. Wybudziły dyrektora, wyszedł więc zobaczeć owe widowisko. Zaskoczony dostrzegł Lukasa trzymającego mnie za prawą dłoń. Uśmiechnął się, podszedł do nas, uroczyście powitał go w naszej szkole, przedstawił się. Durna szopka - pomyślałam, wypowiedziałam to szeptem, usłyszał, uśmiechnął się do mnie. Wyszliśmy, a za nami kilkadziesiąt osób. Wybuchłam..
- Jak mogłeś tu przyjść? Powiedziałam Ci, że muszę poprawiać oceny, zaliczać. 

Nie denerwuj się Kochanie.- wyszeptał. Po prostu tak bardzo stęskniłam się za smakiem twych ust, zapachem ciała, delikatnym dotykiem, musiałem.
- Oj dobrze, dobrze.

Nie potrafiłam złościć się na niego dłużej niż pięć minut, jego anielski uśmiech, błyszczące oczy, zasłoniły mi wszystko. Zorientowałam się, iż zadzwonił dzwonek.
- Muszę lecieć na Niemiecki - w moim głosie brzmiała nuta smutku.
- Może pójdę z Tobą? Umiem go perfekcyjnie, będę fajnym modelem. 
- Dziękuję, ale ta Kosa pewnie nie pozwoli. 
- Jak nie? Zaraz to załatwię. 
Odprowadził mnie pod klasę i szybko pobiegł pod pokój nauczycielski, do którego pokazałam mu drogę, opisałam również nauczycielkę, która uczy mnie tego przedmiotu. Po kilku minutach zeszli wspólnie, rozmawiając po niemiecku. Kosa otworzyła klasę, uśmiechając się do mnie, poprosiła moją przyjaciółkę by usiadła do drugiej ławki, Lukas siadł na jej stałym miejscu. 
- Dzisiaj będzie gościł u nas specjalny gość, Pan Lukas Podolski - na te słowa wstał i uśmiechnął się do odwracających się głów wszystkich znajomych mi ludzi. Dlatego będziemy mówić o sporcie. Wszyscy wiecie kim jest ten Pan, prawda?- ciągnęła.. Odpowiedzieliśmy twierdząco. A teraz przechodzimy do tematu.
Lekcje minęły szybko, nasz gość wrócił do hotelu i podjechał po mnie taksówką po lekcjach, uprzedziłam mamę, że wrócę późno, w samochodzie. Zamówiliśmy obiad do pokoju. 
- Musimy poważnie porozmawiać - powiedział.
Zamilkłam przestraszona.. 

poldimania5.

Wszystko poszło zgodnie z planem, jechaliśmy moim gratem, zazrzuciliśmy różnych polskich raperów, bo preferujemy taką muzykę. Rozmawialiśmy, a ja bezskutecznie starałam skupić się na jeździe. Nie wychodziło mi to, ciekawe dlaczego. W połowie trasy Lukas zapytał czy zatrzymamy się na posiłek, zgodziłam się. W przypadkowym zajeździe zjedliśmy niesmaczny obiad. Schabowe, frytki i beznadziejne surówki.. Kupiliśmy chipsy, kilka tigerów i ruszyliśmy, teraz ja byłam pasażerem, a On kierował. Było ciepło, właściwie wakacyjnie. Miesiąc do zakończenia drugiej LO. Miałam ledwie osiemnaście lat, Poldi dwadzieścia pięć jak będzie to wyglądało w oczach ludzi, pewnie, że nastolatka poleciała na grubą mamonę popularnego piłkarza. Od dawna było jasne, iż uwielbiam piłkę nożną, a moim ukochanym zawodnikiem jest właśnie on Łukasz Podolski, który trzymał w dłoni kierownicę mojego starego auta. To nierealne. Około 19.00 zajechaliśmy pod mój dom, na szczęście paparazzi nie ruszyli za nami. Pośpiesznie weszliśmy do klatki, by nikt nie zaczepił mojego wybranka prosząc o autograf. Weszłam bez pukania. Mama uśmiechnęła się na wejściu, tata stał w oddali, odrobinę speszony, a młodszy brat podbiegł i wypytywał o wszystko. Zapewniony, że dostanie piłkę z autografami niemieckiej reprezentacji, oraz Lukasa na cały jutrzejszy dzień, zasiadł przy stole. Rodzice polubili go, tata wyśmiewał to jak mówi po polsku, żartował, iż udzieli mu lekcji, Lukas wtórował mu w żartach i zapraszał na lekcje niemieckiego, było miło. Zakwaterował się w jedynym, wartym polecenia hotelu w mieście. Następnego dnia musiałam iść do szkoły, pożegnaliśmy się szybko. Nie chciałam komukolwiek wspominać o mej przygodzie, gdy niespodziewanie na drugiej przerwie zobaczyłam Go na szkolnym korytarzu, a w koło pełno panienek, śliniących się na idealne ciało i buźkę Goldiego. Podeszłam z przyjaciółkami, po grzecznościowym przedstawieniu - Lukas, Martyna, Kinia, Ola. - Ola, Martynka, Kinia - Lukas, rzuciłam się w ramiona piłkarza, a on pocałował mnie namiętnie na środku korytarza...

poldimania4.

Byłam zaskoczona tak otwartą propozycją Lukasa, zawsze starał się być delikatny. Teraz powiedział to z naciskiem. 
- Jakim cudem? A mecze?  Gdzie będziesz mieszkał? Jestem licealistką, muszę się uczyć.
- Będę mieszkał w hotelu, mam dwa tygodnie przerwy, będziesz chodziła do szkoły, uczyła się jak zwykle. 
Cieszyłam się, z tej propozycji, ale przecież wzbudzimy sensację wśród uczniów liceum, mieszkańców miasta. Zadzwoniłam do mamy, zdawkowe esemesy wysyłane jej podczas mojej kilkudniowej przygody, nie wystarczały.
- Mamo.. 
- Cześć Julciu, co się stało?
- Poznałam kogoś..
- Kogo? Zrobił Ci krzywdę? - mama przestraszyła się nie na żarty.
- On jest sławny, Mamo.
- Piosenkarz, piłkarz, aktor?
- Piłkarz.
- Reprezentant Polski, jak miło. 
- Niemiec, Mamo.
- Jak się nazywa? Nie jestem już dobra w te klocki, ale może kojarzę.
- Lukas Podolski.
- Przecież od zawsze za nim szalałaś? I co teraz?
- Przyjeżdżamy jutro do Biskupca. 
- Dobrze, zrobię wystawny obiad, zadzwońcie przed Olsztynem. Dobranoc i uważajcie na siebie.
- Dobranoc.
Poldi przysłuchiwał się rozmowie, z rozbawieniem w oczach, ledwie hamował śmiech. Gdy skończyłam - wybuchł. 
- Chyba jednak teściowa mnie polubiła. 
- Nie wiem dlaczego, ale tak. Wiedz, że nie zasłużyłeś - walnęłam go poduszką w głowę.
Biliśmy się jak dzieciaki, miał niesamowitą kondycję, zdjął koszulkę, było dosyć gorąco. Jego idealna klatka piersiowa, mięśnie.. Przestałam. Delikatnie dotykałam brzuszka mojego idola, nie wierząc, że to wszystko jest prawdą. Spojrzał prosto w me brązowe tęczówki. Wymiękłam.. Poczułam ciepłe wargi, na moich. Potem wszystko działo się szybko. Namiętne pocałunki, dotyk, przytulanie.. Do niczego nie doszło, nie było w nim za grosz prostego mężczyzny, myślącego o jednym. Dojrzały, czuły - te przymiotniki opisywały go stuprocentowo. Potem zasnęliśmy, wiedząc, iż czeka nas ciężka podróż na Mazury.

poldimania3.

Koło osiemnastej zadzwoniłam do Lukasa, myślałam, że dopiero skończyli trening, ale myliłam się. Moja ukochana reprezentacja, była już na miejscu. Goldi, powiedział, że wyjdzie po mnie, przed stadion. Pół godziny później, czekałam w umówionym miejscu. Niestety, spotkaliśmy natrętnych paparazzi, robili nam setki zdjęć, zadawali tysiące pytań. Uśmiechaliśmy się i pozowaliśmy, jak by nigdy nic. Wszystko wydawało mi się być, takie zachwycające. Rozmowa trenera z Lukim, była dla mnie nie zrozumiała do czasu, kiedy nie zaczął tłumaczyć mi jej przebiegu, a brzmiała ona tak : 
- Chciałbym siedzieć na ławce. 
- To ważny mecz, jeśli strzelisz dwie bramki w pierwszej połowie, drugą opowiesz, swojej dziewczynie do ucha. 
Zrobił tak jak obiecał, Goldi strzelił, dwie bramki i został zdjęty. Gdy usiadł obok zawstydziłam go, stwierdzeniem, że jest mistrzem. Pocałował mnie, w ramach podziękowań, olewając przy tym fotografów. Mina mojego kochanka, mówiła nie bój się, innych, bliskich mu, również. Mecz zakończył się niewielką wygraną, reprezentacji Niemiec - 5:4. Pełni radości wróciliśmy to hotelu.  Müller triumfował, bo to on, strzelił w dodanej, 92 minucie, ostatnią bramkę. Tego wieczoru pili wszyscy razem, przy jednym, olbrzymim stole. Mieli miesiąc przerwy, tzw. wakacji, wracali do swoich mieszkanek, czy domków, gdzie czekały na nich, utęsknione rodziny. Poldi, był dziwnie przygnębiony, przez cały wieczór sączył jednego, niebieskiego drinka i nie cieszył się, ze zwycięstwa, więc martwiłam się. Około 00:00, postanowiłam zostawić tłum, rozbrykanych już, Niemców, z niektórymi wymieniłam się numerami, zapraszali mnie do siebie, niektórym, podałam dłoń i powiedziałam, że będę o nich pamiętać, pogratulowałam, wszystkim wygranej, Thomas nie chciał wypuścić mnie z objęć, ale niestety musiał, ponieważ, nie chciał kłócić się z Lukim. Nie podeszłam, do najważniejszej mi osoby, nie miałam odwagi. Wykąpałam się i położyłam, przezornie nie zamknęłam drzwi. Po kilkunastu minutach przyszedł do mnie, myślałam, że chce się pożegnać, ale był w piżamie, z bagażami - Wprowadzam się -  powiedział.



poldimania2.

... nie wiedziałam, co mam zrobić. Decyzja była cholernie trudna, jestem młoda, a on ma dziewczynę i synka. Niestety, nie umiałam się powstrzymać. Nasze usta połączyły się, nigdy nie przeżyłam czegoś tak doskonałego. Nie liczyła się olbrzymia, dziesięcioletnia różnica wieku, ani to, że możemy się więcej nie zobaczyć. Gdy skończyliśmy, świtało, nie doszło do niczego więcej, nikt nie przekraczał bariery. Wcześniej, nie spotkałam tak delikatnego i kochanego mężczyzny. Czułam, że moglibyśmy utworzyć wspaniały, dojrzały związek. Jego lejdi, wyglądała na plastikową lalę, przecież nie są małżeństwem, mają kryzys, jednak myślałam, że nie mam szans, dopóki nie usłyszałam, pewnego zdania, tak istotnego w tym wszystkim.

- Nigdy nie spotkałem, tak cudownej kobiety. Może Cię skrzywdziłem, może nie chciałaś czegoś takiego, ale nie chciałem by było Ci źle. Te przekąski, to był pretekst, do tego, by zagadać, jesteś taka piękna. Chyba się zakochałem, od pierwszego wejrzenia.
Serce mówiło pocałuj, rozum, powiedz, że nie może tak być, skorzystałam z pierwszej opcji. Po dłuższej chwili, przemówiłam.
- Kochany, szaleję za Tobą, od chwili kiedy Cię zobaczyłam, nie tu, a przez szklany ekran. Marzyłam o jednym zdjęciu, kilku słowach i kartce z Twoim podpisem, a mam Ciebie całego. Nie oddam Cię nigdy.. To jak, będzie te zdjęcie?
Dostrzegł mojego Nikona, na stole, włączył go, uruchomił samowyzwalacz, podbiegł i.. pocałował mnie. 
- Ej, chciałabym pokazać te zdjęcie, koleżankom. Nie chcę by jakiś zbuntowany fotograf, otrzymał je szybciej, niż ja będę miała je w ramce. 
- Oj dobra, dobra.
Uruchomił go jeszcze raz, objął mnie w pasie i powiedział marmolada. Wyszło pięknie, wyglądaliśmy jak para. 
- Wiesz, pasujemy do siebie. 
- Wiem, wiem Luki. Chyba musisz spadać, bo jak trener zobaczy, że Cię nie było to ... Już piąta. 
- Tak późno. Mamy o siódmej pobudkę. Masz wejściówkę, na ławkę rezerwowych, Mała. Na dzisiejszy meczyk.. Postaram się, o miejsce tam, jak coś strzelę.
- A jak się umówimy, skoro macie trening?
- Właśnie, zapomniałem o najważniejszym. - uśmiechnął się szeroko.. Numery.
Podał dwa - polski ( w plusie! ) i niemiecki.. 
- Nie chcę byś zbankrutowała, pisz na polski, ale będę odpisywał po angielsku.. 
- Okey, dzięki.  
Musnęłam jego policzek.
- Musisz już iść.
- Wiem, ale jeszcze jedno..
Pocałował mnie namiętnie, ale krótko. 
- Do zobaczenia. Napisz, koło dwunastej i wyśpij się.
- Dobranoc - wyszeptałam sennym głosem.


poldimania1.

Poznań, dzień przed meczem Polski z Niemcami, nie spodziewałam się, że będę w jednym hotelu, z reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów. Ku mojemu zdziwieniu, zachowywali się jak inni goście, jedli ze wszystkimi, siadali tam gdzie inni.. Stałam przy szweckim stole i nakładałam sobie, różne drobne koreczki, gdy poczułam jakieś szturchanie. Odwróciłam się i ujrzałam tą piękną twarz, właściwie dla tej cudownej buźki wybrałam się w samotną podróż.
- Hey, dobre przekąski?
- Oczywiście, pyszne.
 - Może się przysiądziesz, brakuje nam damskiego towarzystwa, jestem Lukas, znaczy się Łukasz..  Podał mi swoją, dużą dłoń..
- Julia. - wyjąkałam.
 - Śliczne imię, łatwe do powiedzenia - wysłał mi swój firmowy uśmiech. Nie bój się, nie gryziemy.
 Miał przesłodki akcent, złapał moją dłoń i zaprowadził do stolika..
Chłopaki, to Julia, Julia to.. zaczął po kolei wymieniać imiona i nazwiska, swoich kolegów ze stolika, nie siedzieli tam wszyscy - był Müller, Klose i kilku innych, na których nie zwróciłam większej uwagi.
Oczywiście konwersowaliśmy po angielsku, było miło, zjedliśmy kolację, piliśmy bezalkoholowe wino, ponieważ przed meczem, nie wolno im spożywać alkoholu. Koło dwudziestej drugiej musieli iść spać, by dobrze grać jutro. Poszłam z nimi, nie miałam ochoty zostać tam sama. Mieszkali piętro wyżej, więc wysiadłam z windy pierwsza. Pożegnałam się ze wszystkimi, krótkim - goodnight i uśmiechem.
Nagle poczułam czyjąś dłoń, na swojej. -
 - Idę z Małą, zaraz wracam - usłyszałam.
Wyszliśmy, za dwie minuty byliśmy, koło moich drzwi.
- Może chcesz wejść?
- Oczywiście, jeśli nie sprawi Ci to kłopotu.
Mogliśmy się wyluzować, rozmawialiśmy po polsku, zwracałam się do niego '' proszę Pana '' mimo tego, że do innych mówiłam po imieniu.
- Skończ z tym! Jestem Lukas.
 - Aa, mogę Łukasz?
- Jak chcesz, Mała.
W jego starannie składanych zdaniach, wyrywały się niemieckie słowa, śmiałam się z tego.
- Jak jestem taki śmieszny, to może wyjdę. Udawał złość, nie wychodziło mu to.
- Nie, nie zostań.
Nie obejrzeliśmy się, a była pierwsza w nocy, zadzwonił jego telefon. Bałam się, że to trener, zorientował się, że go nie ma, ale pomyliłam się. To Klose, z pytaniem, czy może zamknąć drzwi na noc, czy ma na niego czekać. Zamknij - powiedział. Szykował się naprawdę długi wieczór.
Nie zorientowaliśmy się, kiedy usiedliśmy przytuleni jak przyjaciele, wylewałam łzy radości, w rękaw jego bluzy, było magicznie, opowiadałam mu, o tym jak całowałam, jego plakaty przed snem, jak marzyłam o zdjęciu z Nim.. Potem, niechcący palnęłam niezręczne pytanie, o Monikę. Dowiedziałam się, że między nimi jest krucho, był smutny mówiąc to, przeprosiłam więc..
Nagle poczułam wargi, w kąciku moich ust..

Chciałabym podkreślić, że moje opowiadanie nie jest prawdziwe, a pikantne szczegóły mają za zadanie urozmaicać tekst! Dziękuję.