środa, 2 marca 2011

poldimania10

Osiemnastka - wszyscy przyjaciele i znajomi zaakceptowali go, potraktowali jak swojego. Wyszliśmy przez dwa wieczory, wspólnie z ekipą. Ostatni postanowiliśmy spędzić sam na sam.. Tylko my, jacuzzi, szampan i truskawki. Rozmawialiśmy, całowaliśmy się. Tego dnia odpuściłam szkołę, następnego również. Odwoziłam go na lotnisko, samolot leciał do Berlina. Okęcie - 13.30, Martyna - zmienny kierowca, w samochodzie, ja tutaj, samotna. 'Za piętnaście minut pasażerowie samolotu do Berlina proszeni przed bramki!' Cholerne zdanie - pomyślałam. 
Spojrzał prosto w moje piwne tęczówki. Złapał mą dłoń, czułam drżenie, które przeszywało całe ciało Lukasa, łzy delikatnie płynęły po jego policzkach. Starałam się być silna, lecz targały mną różne, skrajne emocje. Nie wytrzymałam, wybuchłam spazmatycznym płaczem, wtuliłam się w pierś mojego wybranka. Wtedy.. Usłyszałam flesze! Paparazzi. W nieodpowiednim momencie.. Podbiegliśmy do ochrony, nie było za dużo czasu, zostało pięć minut, pięć minut względnego spokoju, a potem.. 
- Nawet śmierć nas nie rozłączy Kochanie - wyszeptał. 
Uśmiechnęłam się lekko, wpiłam się w wargi, których smak uwielbiałam.. 
- Paliłaś! - wykrzyknął.
- Już nie będę. 
- Nie wolno! 
Wróciliśmy do ukochanej czynności. Jeszcze chwilka, ostatni pocałunek - musiał iść. 
- Do widzenia Księżniczko, codziennie o dwudziestej na Skype. 
- Do widzenia Słońce, Kocham Cię.. 
- A ja Ciebie. 
Machał mi do momentu, kiedy przeszedł przez barierki. Zniknął zza rogiem. Rozpłakałam się. Wtedy poczułam jej dłoń, na ramieniu.. 
- Przestań Słonko, wróci. To tylko dwa tygodnie. Dasz radę.
Zaprowadziła mnie do samochodu, wybrałyśmy się na olbrzymie zakupy i do McDonaldu, a potem do Biskupca.
W domu, po 22, siedziałam na Skypie z Łukaszkiem. Kamerka i brat śliniący się, by go pozdrowić - bezcenne. Tęskniłam, cholernie. 
- Jutro widzę się z Moniką i Małym - ostrzegł. 
- Proszę, nie wracaj do niej, nie łam mi serca. 
- Nie zrobię tego. Zabieram Małego na noc do mnie, jutro poznasz go na Skypie. Chcesz zostać ciocią Julią? 
- Oczywiście! 
Rozmowa ciągnęła się w najlepsze, po dwudziestej czwartej musiałam skończyć. Pożegnanie trwało do pierwszej, potem ułożyłam się w łóżeczku. Odczytałam esemesa, z niemieckiego numeru na dobranoc i zasnęłam.
A rano..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz