czwartek, 17 marca 2011

poldimania15.

Nazajutrz, poszłam do hotelu o 9.00, nie mogłam spać, wstałam o siódmej, ogarnęłam włosy, ubrałam krótkie, dżinsowe szorty i białą koszulkę na ramiączkach, do tego conversy, okulary i wyszłam, zapomniałam zjeść śniadania. Umyłam zęby, ale uwielbiam przesadną świeżość, więc zaszłam do sklepu. Kupiłam Big Milka i paczkę miętowych Orbitek, które pośpiesznie wróciłam do kieszeni spodni. Mogłam podjechać samochodem, ale w taki piękny dzień było to bezsensowne. Weszłam do budynku - nie zapytano mnie do kogo idę, wiedzieli. Zapukałam, cisza. Nacisnęłam klamkę  - drzwi otworzyły się. Usiadłam, po chwili zadzwoniłam do kuchnii, czy gdziekolwiek indziej, na telefonie pisało - JEDZENIE.
- Do apartamentu stały zestaw poproszę.
- Siódemki?
- Oczywiście. A właściwie, jeszcze coś. 
- Jedno śniadanie - coś dietetycznego, ale pożywnego. 
- Rozumie się. Może sałatka z kurczakiem?
- Oczywiście, dziękuję. 
- Za piętnaście minut powinniśmy dostarczyć.
- Nie ma problemu, do widzenia. 
Delikatnym pocałunkiem obudziłam Lukasa, właściwie nie miałam serca tego robić, ale musiał zjeść, czekało nas jezioro, bikini pod spodem mówiło samo za siebie. 
- Dzień dobry Kochanie. 
- Dzień dobry - wyszeptał zaspanym głosem. 
- Zamówiłam Ci śniadanko - obdarzyłam Go najpiękniejszym z uśmiechów, z zestawu - mam nadzieję, że nie piłeś wczoraj, bo pojedziemy nad jezioro, jest niesamowicie ciepło. 
- Nie piłem, dziękuję za śniadanko, mam nadzieję, że mój zestaw? (Jajko sadzone + bekon + grzanki cebulowe).
- Dokładnie, dla siebie wzięłam sałatkę, oczywiście zapłacę. 
- Nie! Ja płacę. Jutro jedziemy na zakupy, najbliższe miasto z galerią handlową to.. ? 
Na samą myśl zakupów uśmiechnęłam się, nie jestem materialistką, ale kocham to!
- Olsztyn, Olsztyn. Wezmę ze sobą pieniądze i też coś kupię. 
- Nie waż się! Ja stawiam - uśmiechnął się - Ty masz swoje wydatki, zostaw rodzicom tą kasę, jesteś pod moją opieką, a ja jestem mężczyzną, sprezentuję Ci co tylko zamarzysz.. 
- Przestań - moją twarz oblał rumieniec - naprawdę chcesz się pobrać? - zapytałam pełna niepokoju. 
- Chcę, mam nadzieję, że uda się nam to we wrześniu. 
- Mam szkołę, maturę. 
- Nieważne, damy radę! Uwierz w to.
Wesele w liceum, pierwszy raz słyszałam o czymś takim. 
Niestety życie bywa przewrotne, szykuje różne przeciwności losu, czasami udany dzień, kończy się katastrofą, wszystko wyjaśni się w następnej części..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz